Palenie w kominku to mój konik, moja pasja. O różnych sposobach układania brykietu w kominku pisałem już wielokrotnie. Wiem, że moje wpisy są czytane a prezentowane sposoby palenia w kominku testowane przez czytelników tego bloga. Otrzymuję od was maile, zdjęcia, opisy waszych przekładańców i wiem, że wielu z was pomogłem w efektywnym i długim paleniu w kominku.
Jak zapewne wiecie, staram się palić w swoim kominku tak, żeby dokładać do niego raz na dobę. Zazwyczaj udaje mi się to, ale warunkiem powodzenia jest korzystanie z dobrego paliwa kominkowego. A, że do długiego, efektywnego ale niekoniecznie efektownego palenia w kominku polecam brykiet, to musi to być produkt wysokiej jakości.
Całkiem niedawno testowałem brykiet firmy DUDA i opisałem go w tym wpisie. Jak się okazało, to bardzo dobry brykiet, wyprodukowany z trocin bukowych. Nie spala się może efektownie, ale za to wydziela dużo ciepła i nie brudzi kominka. Cenę też ma atrakcyjną.
W tym wpisie chcę pokazać wam, że tym brykietem można palić długo i efektywnie.
Korzystając z kilku mroźniejszych dni postanowiłem sprawdzić, jak długo będę miał w domu ciepło, jeśli załaduję kominek tym brykietem „do pełna”.
Opakowania brykietu z firmy DUDA ważą po 8 kg a w każdym z nich jest 10 kostek brykietu. To trochę nietypowo, bo zazwyczaj producenci pakują do paczki po 12 kostek, które ważą 10 kg.
Do testu wykorzystałem trzy paczki brykietu, czyli 24 kg sprasowanych trocin bukowych, zamkniętych w 30 kostkach RUF. Cały ten brykiet załadowałem do kominka i wyglądał on tak.
Kostki oczywiście ułożyłem „pionowo”, żeby zapobiec ich wystrzeliwaniu podczas palenia, kiedy zaczną pęcznieć i zwiększać swoje gabaryty.
Na samej górze, na dwóch kostkach ułożyłem kilka kawałków drobnego drewna rozpałkowego, żeby szybciej rozpalić w kominku.
Źródłem ognia była jedna kostka podpałki do grilla. To w zupełności wystarczy, żeby w sposób sprawny i czysty rozpalić kominek.
Drewno a zaraz za nim kostki ułożone na samej górze szybko zaczęły się palić. Wynikało to z tego, że w pierwszych minutach rozpalania drzwiczki kominka były uchylone i ciąg powietrza był odpowiednio silny.
Po godzinie od podłożenia ognia, jak widać na zdjęciu poniżej, brykiet zaczął się już palić a ogień zaczął schodzić „w dół” stosu brykietu.
Palenie brykietem i nie tylko, jakie ja polecam, to palenie „od góry”. Polega to na tym, że ładujemy kominek, układając najgrubsze paliwo na samym dole, a najcieńsze, najszybciej się spalające, na samej górze. Jeśli palimy brykietem, to ogień podkładamy na górze stosu brykietu a nie u jego podnóża.
Taki sposób palenia sprawia, że w kominku co prawda wolniej się rozpala, ale za to dłużej się pali, proces spalania ma spokojniejszy przebieg ale jest mniej efektowny. W pierwszej kolejności spala się to, co jest na górze stosu, a później paliwo, które ułożyliśmy na dnie kominka. Ogień „schodzi” w dół i pobiera tylko tyle paliwa, ile potrzebuje do podtrzymania procesu spalania.
Po dwóch godzinach ogień zajął już „część parterową” stosu brykietu. Pomimo pełnego otwarcia dopływu powietrza spalanie przebiega spokojnie, równomiernie a od kominka płynie przyjemne ciepło. Jak możesz zauważyć, szyba nieco się przydymiła, ale to moja wina, bo na chwilę przymknąłem dopływ powietrza. Gdybym tego nie zrobił, szyba byłaby nadal czysta.
W kolejnych godzinach ogień zajmował coraz większą ilość brykietu, który mimo tego spalał się spokojnie, równomiernie i wytwarzał dużo ciepła. Spalanie nie było efektowne, ogień nie tańczył, iskry nie strzelały w kominku, ale w zamian za to miałem spokój z dokładaniem do paleniska przez kilkanaście godzin.
Ogień w kominku podłożyłem o 13:00. O 23:00 miałem w nim jeszcze gorąco, w domu miałem ciepło a w buforze miałem 1000 litrów wody o temperaturze 70 stopni Celsjusza.
O północy, kiedy kładłem się spać, w kominku miałem jeszcze sporo żaru, który zapewne będzie się wypalał przez kolejną godzinę albo i dłużej. Dokładanie do kominka nie miało sensu, bo spalony brykiet wygenerował tyle ciepła, ile potrzebowałem a nawet i więcej.
Jak widać na opublikowanych zdjęciach, szyba kominka pozostała czysta do końca testu. Lekkie jej przydymienie, które było wynikiem mojego błędu nie powiększyło się.
Rano, kiedy zajrzałem do kominka, po brykiecie nie było już ani śladu. W domu miałem cieplutko i przyjemnie. Po 24 kilogramach brykietu pozostał jasny, drobny popiół. Jak widzisz na zdjęciu, jest go niewiele. Objętościowo to 3 łopatki. Popiół można z powodzeniem rozsypać po trawniku albo wsypać do kompostownika, mając pewność, że nie ma w nim gorących iskier.
Jak przed wsypaniem popiołu do kompostownika odstawiam go w metalowym wiaderku na zewnątrz budynku na kilka dni albo zalewam wodą. Zimą zasypuję go śniegiem.
Uwaga!
Zanim zaczniesz palić w kominku sposobem, który opisałem w tym wpisie, przeczytaj najpierw wpisy, w których odpowiadam na pytania, Czy kominek może wybuchnąć i czy można go rozgrzać do czerwoności? To podstawowa lektura dla wszystkich posiadaczy kominków.
Podsumowanie testu.
Po raz kolejny potwierdziłem, że jeśli wiemy jak palić w kominku i mamy do dyspozycji dobry brykiet, to wystarczy załadować kominek raz i mieć spokój na całą dobę. Przez ten czas będziemy mieli ciepło w domu i gorąco w kominku. Przez te kilkanaście godzin z brykietu wygenerowało się tyle ciepła, że kolejny wsad zrobiłem dopiero następnego dnia po południu.
Trzy paczki brykietu kosztowały mnie 15 zł. To koszt ogrzewania mojego domu i podgrzewania ciepłej wody użytkowej przez 24 godziny.
Z 24 kg testowanego produktu, przy założeniu, że wartość opałowa dobrego brykietu to 5,4 kWh/kg, uzyskałem 129,6 kWh energii. Aby uzyskać tyle energii z oleju opałowego lub gazu ziemnego, musiałbym spalić jednego lub drugiego 13 litrów. Koszt oleju, przy założeniu że litr kosztuje 2,80 zł wyniósłby 36,4 zł. Jeśli ogrzewamy dom gazem, to przy cenie za m3 w wysokości 2,5 zł, koszt grzania to 32,50 zł. Czyli jakby nie patrzyć, brykiet wychodzi dużo taniej.
Tak duży wsad paliwa do kominka ma sens tylko wtedy, kiedy mamy solidny mróz. Palenie w taki sposób w dni, kiedy na zewnątrz jest ciepło, czyli temperatura nie spada poniżej -5 stopni Celsjusza w nocy a za dnia osiąga ponad +5 stopni Celsjusza jest nieekonomiczne i spowoduje przegrzanie domu i nadprodukcję ciepła. W takie dni wystarczy jedna, maksymalnie dwie paczki brykietu. Wygenerują one wystarczającą ilość ciepła, potrzebną do ogrzania domu.
Jeśli chciałbyś porównywać uzyskany przeze mnie wynik z innymi brykietami, to musisz wziąć pod uwagę, że brykiet firmy DUDA pakowany jest po 10 kostek, a nie po 12 jak w przypadku konkurencji.
Gdyby testowany brykiet pakowany był po 12 kostek, to w kominku zamiast 24 kg brykietu, miałbym 30 kg brykietowych kostek. Korzystając z prostej proporcji łatwo policzyć, że taka porcja brykietu paliła by się przez co najmniej 15 godzin. Podejrzewam, że takiego wyniku nie da się osiągnąć paląc w kominku drewnem w postaci szczap.
Warunkami koniecznymi do osiągnięcia takiego wyniku są: wiedza, odpowiednie ułożenie brykietu w kominku, dobry, wysokiej jakości brykiet i odpowiednie sterowanie dopływem powietrza. Ja w czasie trwania testu nie przymknąłem dopływu powietrza, cały czas był otwarty na maksymalny przepływ. Gdybym go ograniczył, osiągnięty wynik byłby jeszcze lepszy.
Jeśli chcesz sprawdzić w swoim kominku, czy uda ci się palić tak długo na jednym wsadzie brykietu, to polecam brykiet drzewny firmy DUDA. Jak możesz przeczytać na moim blogu, to wysokiej jakości paliwo kominkowe w całkiem atrakcyjnej cenie. Test tego brykietu możesz przeczytać we wpisie : Palenie w kominku brykietem DUDA to czysta przyjemność.